Tygrys prehistoryczny zaczął odchodzić. To nie mógł być taki zwyczajny okaz. W jego oczach było coś widać. Chciałem sprawdzić dokładniej co to.
-A ty dokąd? -krzyknąłem do tygrysa,a ten się odwrócił.
Zaczął szczerzyć swoje kły. Stał i patrzył na mnie swoimi ślepiami. Przyjąłem pozycje bojową. Był zbyt daleko,żebym mógł cokolwiek dojrzeć. Tygrys rzucił się na mnie,ale w tej samej chwili zmieniłem się w motyla i usiadłem na gałęzi drzewa. Zmieniłem się znowu w siebie. Reszta wilków patrzyła to na przeciwnika to na mnie. Nie chciałem mieć publiczności.
-Jazda do watahy jeśli wam życie miłe!-wrzasnąłem- Dam sobie radę!
Wilki pobiegły,ale luna została. Zrozumiałem jej zachowanie. Była Betą ii musiała dbać o wszystkich.
-Idź!-powtórzyłem- Nie mieszaj się w to!
Wtedy wilczyca uciekła. Mogłem wtedy w spokoju zająć się tygrysem, który nie spuszczał mnie z oka. Wtedy już wiedziałem... Jedno spojrzenie w oczy bestii powiedziało. Dotarło do mnie,że to ktoś jest uwięziony w tym cielsku. Spróbowałem wejść do niego.
(Moja moc działa na dwa sposoby:
pierwszy-mogę się zmienić w coś
drugi-mogę wejść w czyjeś ciało)
Jednak jakaś siła odbiła moją duszę do ciała,w którym się urodziłem. Teraz nie miałem pojęcia jak pomóc tej niewinnej osobie,ale nie miałem zamiaru się poddać.
<Tika?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz