Był ciepły grudniowy dzień.Wracałem właśnie z polowania narzekając na moje obolałe stopy i śnieg który to sprawił.
Po jakiś kilku kilometrach znalazłem się w dziwnym miejscu. Polana na której stanąłem nie przypominała tych które dotychczas spotkałem.Pełno było w nich ziół i drzew owocowych a na środku tego wszystkiego stała sobie jak gdyby nigdy nic złota wilczyca Spojrzała na mnie -Kim jesteś?-spytała. -Eragon- odparłem-a ty?. -Złote Runo.-powiedziała. To lekko zaspokoiło moją ciekawość... -Należysz to jakieś watahy?-spytała. -Nie-odparłem-Jestem samotnym wojownikiem. To jakby ją zadowoliło. -To dobrze-powiedziała-to przydasz się w mojej.Chodź przedstawię cię przywódcą. Rad czy nie rad ruszyłem za nią a gdy dotarłem na miejsce zobaczyłem coś co mnie zaskoczyło... -Kto to? -spytałem machając łapą w stronę tego cuda. Złote Runo spojrzała w tamtą stronę. -To jedna z naszych wilczyc.Ma na imię Shapira. Nie mogłem w to uwierzyć.Od tego czasu wiedziałem że to wataha przeznaczona dla mnie i pragnąłem od teraz należeć do nich i bronić ich ze wszystkich sił...Oczywiście przyjęto mnie i zacząłem czuć że zaczynają się najszczęśliwsze chwile w moim życiu... |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz