Samochody są złe. Są zbyt duże, śmierdzące i poruszają się zbyt szybko. Mogą cię przejechać, nawet tego nie zauważając, i nawet najmocniejsze szczęki cię nie uratują.
Samochód nagle rusza. Jedzie w moim kierunku i rzucam się do ucieczki. Łapy z pazurami uderzają o ziemię, twardą ziemię, o śmieci, zeschłe liście i ten potłuczony blask podobny do lodu, ale nigdy nie topniejący, który rani łapy
Biegnę jak szalony, póki nie nabiorę pewności, że samochód jest daleko. Stoję w alei i ciężko dyszę. Żebra unoszą się i opadają, czuję gorąco, jestem spocony. Muszę się napić
Ruszam na poszukiwania. Biegam i węszę, gardło mam wyschnięte na wiór, już wolę być głodny niż spragniony. Prawię wolę. Szukam, węszę, suchy język ledwie porusza się w wyschniętym pysku, aż w końcu docieram do miejsca z jedzeniem. Tam znajduję wodę, za jednym z tych metalowych pudeł jest brązowa kałuża. Wypijam wszystko, a potem za pudłem znajduję, och! Znajduję całego kurczaka! Jest wspaniały pożeram go szybko, szybciuteńko, by nikt ni go nie zabrał, zjadam go wraz z tą papierową skórą.
Głód to miejsce z którego należy się wydostać, tak wielkie, że czasem myślę, że nigdy mi się to n ie uda. Tylko STRACH jest większy od głodu. STRACH jest większy od wszystkiego, jest ciemny niczym noc, która nigdy się nie kończy, a w tej ciemności czyhają na mnie wszystkie straszne rzeczy:
Oni, samochody, głód, pragnienie, cokolwiek. Tylko gdy biegnę, STRACH trzyma się z dala.
Mała pchła wskoczyła mi na grzbiet, drapię się mocno, a potem obwąchuję okolicę, by sprawdzić czy nie ma tu więcej jedzenia. Nie, nic już nie ma, zatem uciekam. Zaciskam szczęki, gdy jakiś Ony wychodzi z miejsca z jedzeniem. ,,Hej, włóczęga!", woła, ale jest za daleko, dużo za daleko, by mnie pochwycić. Warczę na odchodnym, ale nie biegnę szybko. Czuję się nieźle. Mój brzuch jest pełen, a słońce grzeje moje futro.
Nie najgorszy dzień dla włóczęgi.
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz