Był zwyczajny dzień. Chodziłam niespokojnie w tę i we w tę. Nikt mnie nie chciał... Byłam szkaradna... Nigdy nie znajdę partnera... Wciąż dręczyły mnie takie myśli. Tak, to było przykre. Nikt mnie nie chce, to jest prawda - właśnie to zrozumiałam. Siedziałam nad wodospadem patrząc się w taflę wody. Oglądałam samą siebie.
- Co ze mną nie tak...? - szepnęłam, a z mojego oka spłynęła łza.
Nagle usłyszałam szum za sobą. Odwróciłam głowę niespokojnie i przekrzywiłam lewe ucho o 180 stopni. Spokojnie rozejrzałam się. Odwróciłam się z powrotem. Znowu ten podejrzany szum. Znów odwróciłam się. Tym razem dłużej przypatrywałam się otoczeniu. Nadal nic. Odwróciłam się znowu. Wtedy w drzewo, które było obok mnie wbiła się wystrzelona strzała, a na niej karteczka. Przeczytałam krwawy napis:
Mamy cię...
Przestraszyłam się. Zerwałam się na łapy i zaczęłam uciekać w przeciwną stronę. Słyszałam za sobą jakieś warki, wycia i śmiechy. Wtedy uderzył mnie jakby... bumerang, ale z lin i związał mi tylne łapy. Nie mogłam dalej uciekać... Wtedy poczułam ból wbitej w bok strzałki usypiającej. Zasnęłam... Obudziłam się przywiązana do jakiegoś słupka, łapami z tyłu. Pyszczek miałam zaklejony taśmą. Wyszedł wtedy zza drzewa czarny wilk.
- No, no, no. Mam nadzieję, że zapłacą okup... - przejechał łapą po ostrzu, które trzymał z szyderczym śmiechem.
*** W Watasze ***
Wszyscy mnie szukali. Wtedy Wiera zrozumiała, że zostałam porwana... Wydała rozkaz:
- Szukać Lonely!
Wiera lub Luna dokończ. (napisz, kto w jakiej jest grupie szukania)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz