Po kilku godzinach wcale niczego nie pamiętałam.
Z wschodu zobaczyłam całą wlote wojowników (wilków z naszej watachy) z Luną na czele.Stałam na samym dole góry.Oni schodzili z niej.
Zobaczyłam ,że jeden z wilków zobaczył mnie wiez ukrywłam się w krzakach.
-Luna!Widziałem tygrysa z przehistori!
-Te tygrysy wigineły.
-Ale ja!
-WYGINEŁY!-Krzykneła.Właśnie byli już u stóp góry.Luna przechodziła obok krzaków.Nie wiem co mnie opętało.Skoczyłam na nią i ją przygniątłam do ziemi.
-Wrrr!-Zawarczałam.Nie mogłam siebie opanować.
Cała wlota wyszczyrzyłą kły i zaczeła domnie powoli podchodzić.Wlota liczyła z 30 wilków.Lecz żaden z nich mnie nie uderzył.
-Wypuść Lune!-Na te słowa coś poczułam.Lecz to nic nie znaczyło raczej.Nie odezwałam się.Podniosłam łape nad Lune koło jej siji.
Zawarczałaam i puściłam ją.O mało nie doszło do rozlewu krwi.
Luna dalej leżała na ziemi . Chciała wstać gdy odejde.
-Przecież ty wyginełeś!-Popatrzałam się na tamtego wilka.Zaczełam do niego podchodzić.Wszystkie wilki odbiegły od niego.
Zaczełam coraz bliżej podchodzić szybszym krokiem.Wilk zaczął się odwracać.I zaczął uciekać.Zaczełam za nim biegnąć.Do goniłam go i szkoczyłam na niego.Chwiciłam za szyje wielkimi kłami.Przybiłam mu gardło swymi kłami.Puściłam go a on nie żył już.
I odeszłam.
<Ktoś dokończy? PS:Ja nadal bede w cz 3 tygrysem>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz