Gdy tak siedziałam wyczułam że on się zbliża ....Więc się ukryłam w
krzakach .On też wiedział że gdzieś tam jestem.Widocznie zaczął mnie szukać lecz nie wiem czemu nie mógł mnie wytropić z krzaków mogłam się
mu bliżej przyjrzeć .Był szaro-czarny miał duże również szaro-czarne
skrzydła i to co mnie zmartwiło blizna na oku....
Blizna była świeża czuć było jeszcze jego krew...Gdy już go obejrzałam z każdej strony postanowiłam ujawnić się:
-Kogoś może szukasz?-powiedziałam miłym głosem
-O to ty,już myślałem ....-zająknął się jakby sobie o czymś przypomniał..
i przez chwilę milczał..postanowiłam przerwać tą ciszę:
-Dziwny zbieg okoliczności że się znowu spotykamy-Powiedziałam żartobliwym głosem
-Masz całkowitą rację....może się przejdziemy?
-Ok możemy -i odeszliśmy poszliśmy nad rzekę...
-Nie przedstawiłem się jestem Munkisha a ty jesteś Baala?
-Yyy...Tak -nie mam pojęcia ile w tedy spacerowaliśmy ale się
zaprzyjaźniliśmy .Spotykaliśmy się tak przez następne kilka tygodni
traktowaliśmy się jak brata i siostrę...Oczywiście po każdym spotkaniu
informowałam Wierę .Pewnego dnia gdy się spotkaliśmy był dziwnie
smutny....zauważyłam kolejną ranę...
-Co Ci się stało wszystko w porządku?-podbiegłam do niego i zaczęłam
troskliwie opatrywać ranę lecz mnie obsuną i spojrzał ze smutkiem mi
głęboko w oczy..
-Muszę Ci coś powiedzieć ...nie jestem stąd ..
-Wiem byłeś z pirackiej osady-nagle mi przerwał
-Nie!słuchaj! ja..ja jestem z Krainy Siedmiu skarbów..
-Co nie żartuj sobie-byłam zakłopotana..
-Mój wódz kazał mi zdobyć twoje zaufanie...byś stała się jedną z nas ale ja..j.j.ja cię tak pokochałem jak rodzoną siostrę...
-I dlatego mnie okłamałeś!?-krzyknęłam ze smutkiem i wściekłością w głosie
-Nie to nie tak..-nagle za Munkishą pojawił się portal widocznie chciał
go wciągnąć chciałam go uratować !Krzyczeliśmy tylko do siebie ze łzami w
oczach:
-Munkisha!
-Baala!
-Munkisha nie!-Portal wciągną go i rozpętała się burza ja leżąc szlochałam:
-Munkisha..co się stało....-Gdy uświadomiłam sobie że mój Munkisha nie
żyje powoli szłam w deszczu w stronę watahy. Gdy weszłam na jej teren
zaczęłam biec nie patrzyłam na co wbiegam byle prosto do jaskini.Tam
wyszlochałam się do końca.
KONIEC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz