Wstałam wcześnie rano, coś dziwnego się ze mną działo - zaczęłam tracić kolor sieści. Pomyślałam że to nic takiego i ruszyłam na polowanie. Upolowałam dużą
łanię. Zjadłam połowę, była za duża...
- Może oddasz starcowi resztę mięsa? Jestem już za stary na łapanie szybkich i smukłych łani, a co dopiero zajęcy - spytał utykający wilk w kapturze.
- Dobra. Nie daje już rady. Proszę, zjedz... - ugryzł jeden kęs. Las zaszumiał i z starego potarganego płaszcza wyskoczył wilk i wzbił się w powietrze. Wyglądał
tak:
- Witaj Sarah. Zmieniłaś się... Wataha Mroku już nie włada twoim sercem.
- Poczekaj chwile kim ty w ogóle jesteś? - powiedziałam skołowana.
- Matka pewnie wymazała ci pamięć... Nazywam się Alexander i jestem twoim ojcem.
- C-c-co?! Wynoś się stąd! Jesteś największą gnidą jaką znam! Zostawiłeś mnie samą! Kiedyś byłeś przy mnie, przychodziłeś do mnie! Ale przestałeś! Matka
powiedziała że uciekłeś! Jak mogłeś! - krzyczałam z łzami w oczach.
- Wierzysz jej? Ona mnie zamknęła na cmentarzu Wendiego... Udało mi się uciec. Lecz straciłem skrzydło. - pokazał mi prawe, było z metalowych prętów
i czerwonego płótna. W miejscu z którego "wyrastało" była długa i szeroka blizna. - chciałem przybyć do ciebie wcześniej ale moje rany były zbyt poważne. Wybaczysz mi?
C.D.N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz