-Jasne -odpowiedziałem i zeskoczyłem ze skałki- a gdzie chcesz?
-Hmmm...Może na łąkę. Ostatnio jest tam mnóstwo kolorowych kwiatów.
-OK, ale jeden warunek.
-Jaki?
-Ścigamy się! Gonisz! -po czym zacząłem biec w stronę łąki przez las. Nikt mnie nie dogoni, lecz Lliy okazała się bardzo szybką wilczycą. Gdy już mnie miała dogonić użyłem szybkości wiatru. Od razu przyśpieszyłem. Biegłem prosto aż ujrzałem łąkę. Chciałem się jeszcze poganiać, więc skręciłem. Biegłem przez chwilę, potem się zatrzymałem. Byłem w jakiejś innej części lasu. Odwróciłem się ale Lily tam nie było. Wydawał się inny, dużo inny. Było więcej drzew iglastych, w naszym lecie było więcej liściastych, niebo było przyciemnione, lecz było słońce i ten okropny zapach. Gdzie ja byłem? Tego nikt nie wiedział. Nagle usłyszałem chrupanie. Potruchtałem w jego stronę. Zobaczyłem łanię. Stałem 15 metrów od niej. Widziała mnie doskonale, ale tylko jadła i patrzyła. Podszedłem bliżej, ona nic tylko patrzyła. Gdy byłem koło niej nadal nic nie zrobiła. Denerwowało mnie to. Zamachnąłem się i udrapałem łanie w mostek. Zwierzę błyskawicznie odskoczyło i zaryczało jak niedźwiedź, po czym ugryzło mnie w ucho i wielkimi susami uciekło.
-Co się tu dzieje świecie -zapytałem samego siebie.
-Co się tu dzieje świecie -usłyszałem.
-Echo?
-Echo?
-Ale skąd może być tutaj echo?!
-Ale skąd może być tutaj echo?!
Pobiegłem przed siebie nie zwracając na nic uwagi. Biegłem i biegłem. Nie wiem gdzie dobiegłem. Nie wiem co się stało, ostatnie co pamiętam to czyjeś znane mi ciało.
<Lily?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz