Była to godzina około 20 wieczorem. Słońce dopiero zachodziło. Położyłam się na lekko uschniętej łące. Tęskniłam za nim... Odszedł bez pożegnania, tak po prostu. Zostawił mnie. Nie miałam mu za złe, ale była ciekawa tej sprawy. Wstałam. Ruszyłam w stronę lasu, na zachód. Do Słońca. Liście drzew w połowie lata zaczęły żółknąć i opadać. Minęło trochę czasu, zaszłam w głąb lasu. Słońce zaszło. Nie wiedziałam gdzie iść. Gdy się zatrzymałam ujrzałam sylwetkę dużego basiora. Byłam za daleko , by rozpoznać kto to jest. Stałam, wilk sam podszedł do mnie o kilka metrów. Wyczułam jego zapach...
- K.. Kie..ł?
- Luna? - Zapytał
Podeszłam bliżej.
- Kieł! - Podbiegłam do niego i mocno przytuliłam. - Tak za tobą tęskniłam.
- Ja też - Szepnął
< Kieł? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz