- Przecież ich nie zabiję. Po pierwsze ich się nie da zabić - chyba. Po drugie mają przewagę liczebną. Po trzecie na pewno są silniejsze. - myślałam.
Po chwili nie znane mi stworzenia odeszły w tłum. Dyskretnie wymknęłam się. Głęboko odetchnęłam , tak jakbym cały ten czas wstrzymywałam oddech. Odwróciłam głowę o 180 stopni. Za sobą bardzo blisko widziałam kościotrupa , który trzymał nóż. Chciałam wrzeszczeć , ale zakryłam łapą pysk. Pomachał do mnie a jego kości strasznie strzykały. Serce waliło mi jak u myszy polnej. Po raz trzeci uderzył mnie kamień w głowę , ale nie ten sam. Znacznie większy. Gdy się obudziłam byłam powieszona na grubym kiju. Ten sam kościotrup - chyba ( nie odróżniam ) z nożem podszedł do mnie wziął zamach i ...
*Byłam w jaskini*
Szybko podniosłam i otrząsnęłam się.
- Tylko sen...
Nie daleko stał kościotrup podrzucając kamieniem ( nie widziałam go ) .
- Czyżby ? - Szepnął i wyparował...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz