Poprawiłam łapy, wciąż jednak było mi niewygodnie. Ułożyłam głowę na
chłodnej skale. Był środek nocy, sen w końcu musiał nadejść. Westchnęłam
i zamknęłam powieki. Poczułam na sobie wzrok ciekawskich wilków, które
doskonale widziały blizny w półmroku, powodowanym przez blask księżyca.
Warknęłam cicho i o dziwo spojrzenia znikły. Czarne smugi były
koszmarną, niechcianą pamiątką. W końcu pogrążona w myślach odpłynęłam…
- Patrz ! Tam jest sarna ! – doskonale znany mi głos, należący do Serafi informował mnie co będzie celem polowania.
- Idę ! – odkrzyknęłam i ruszyłam wolno w kierunku przyjaciółki.
Nagle usłyszałam jej przeraźliwy skowyt i głośny warkot. Przyśpieszyłam i
nagle zrobiło mi się strasznie zimno. Przed oczami migną mi biały ogon i
coś na kształt białej grzywy tworzonej przez sierść. Sam napastnik był
lekko brązowy. Odwrócił się w moją stronę i rzucił się na mnie.
Zamknęłam oczy i poczułam na powiekach pazury. Poważny błąd. Powoli
otworzyłam oczy, niewiele jednak widziałam przez szkarłatną ciecz.
Zamrugałam parokrotnie, co powodowało potworny ból i rzuciłam się na
wilka. Był lodowaty, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Wszystko działo
się tak błyskawicznie. Uderzyłam o drzewo z sykiem, a Sefi upadła ze
strasznym wyciem na czarno-czerwoną ziemię. Basior oddalił się z
prędkością światła. Podniosłam się i podeszłam do przyjaciółki. Leżała
niemal całkiem bezwładnie, była cała we krwi.
- Lily… Lily znajdź Wolf Squad i przeproś ode mnie Wiere… Ja nie
chciałam jej zawieźć, nie chciałam zawieźć Ciebie… Przepraszam… - jej
głowa osunęła się na chłodne, krwawe błoto.
Zawyłam żałośnie…
Obudziłam się z krzykiem. Nade mną stało kilka wilków wymieniając
zaskoczone spojrzenia. Poderwałam się ze skały i ruszyłam biegiem nad
wodospad. Najgorszy sen w moim życiu… Wspomnienie tamtego dnia…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz