Faantaasia
siedziała sobie przed Trującą Rzeką i patrzała jak jakiś nieznajomy
wilk walczy z hydrą i harpiami. W końcu zielarka miała dość:
-O do wilczycy kosmosu co za nudy! Fajnie by było gdyby ktoś mnie uprowadził, ale nie! Wataha jest dobrze strzeżona. Tak sobie chodziła aż nagle zobaczyła, że wyszła z watahy. Nagle poczuła ból w boku. Ktoś wystrzelił w nią trującą strzałką. Potem zobaczyła, że koło niej wbiła się w drzewo strzała, na której widniał napis: ,,Nie uciekniesz". Okrążyły ją czarno - szare wilki. Natychmiast jeden zaczął ją przytrzymywać, drugi trzymał jej pyszczek otwarty, a trzeci wlał jej do pyska czerwoną ciecz. Okazało się, że to byli Czarni, a ciecz którą wlali jej do gardła była silnym ELIKSIREM osłabiającym. Gdy tylko Faantaasia się obudziła, spostrzegła, że leży w klatce ze związanymi łapami i sklejonym pyszczkiem. Nagle zza ściany wyłoniła się czyjaś sylwetka. To była Sara. Natychmiast zaczęła się śmiać: -Ha ha ha! Taka mała, a taka silna. Przydasz nam się. Chyba, że oddadzą nam Dark`a. Wybrałam go na cel i nie zamierzam odpuścić. Faantaasia słuchała znudzona i próbowała ziewać. Sara dała znak: -Auuuuu! - zawyła z bólu Faantaasia. Miała przytwierdzone do swojego futra (które bardzo dobrze przewodzi prąd) przecięte na końcach kable. A Sara dawała bardzo duży ból, ponieważ Faantaasia dostawała bardzo dużą dawkę prądu: -Chcesz z nami zostać i być przeszkolona akurat do swojego talentu? Chyba nie chcesz zostać u Wiery? - zaczęła Sara. -Nigdy przeklęta kulo kłaków! - wykrzyknęła Faantaasia. Dopadła ją nie złość, nie furia, ale amok..... C.D.N |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz